poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział I - Smutne Wieści

    - Chciałaś mnie widzieć, Hokage - rzekłem, zamykając za sobą drewniane drzwi. Spojrzałem w stronę blond włosej kobiety. Stała wpatrzona w wielkie okna. Spoglądała na opustoszałą wioskę. Tylko co jakiś czas przechodził shinobi, zrobić zakupy czy wyruszyć na misję. Nie zauważyła mnie, nadał stała bez ruchomo, mówiąc coś do siebie. Odchrząknąłem, zwracając na siebie uwagę i  przyczyniając się do tego, że w moją stronę poleciał kunai. Szybko odchyliłem głowę w lewą stronę. Lecz narzędzie odcięło mi kosmyk blond włosów, które bezwładnie opadły na podłogę. Odwróciła się do mnie, podniosłem oczy w górę, stając na baczność.
- Wybacz Naruto - wypowiadając, opadła beztrosko na duży fotel. W nie dużym gabinecie nastała cisza. Przywódczyni wioski ponownie zatraciła się w swoich myślach.
- Hokage-sama - szepnąłem, a kobieta momentalnie odwróciła się do mnie. Wysilając się na sztuczny uśmiech.
- Mam dla was dobrą wiadomość. Przeszliście treningi. Ty wraz z całym twoim rocznikiem - uśmiechnęła się, po czym wstała i ponownie usiadła lecz tym razem na biurku. Ucieszyłem się z tego powodu, że ukończyłem trening. Było to ciężkie, bo w między czasie musieliśmy wyruszać na misje. - I dlatego też, utworzę was w grupę, o nazwie ''TOBU*''Będziecie jedynie pod moim dowództwem.
- ANBU? - zapytałem.
- Nie. Oni mają jeszcze inne zmartwienia. Ale wy. Zajmiecie się sprawą tajemniczych shinobi. Macie ich wytropić, po czym zawiadomić wioskę, byśmy mogli ich zgładzić. Zabić każdego kto stanie wam na drodze do osiągnięcia celu. - powiedziała poważnie. W jej głosie nie dało się wyczuć niczego, co sugerowałoby, że to jedynie żart, czy chwili zawahania. - Jesteście ''specjalną'' jednostką.
- Jesteś  tego pewna, Hokage? - popatrzyłem na nią, następnie skrzyżowałem ręce na swoich piersiach.
- Tak. Jesteście bardzo silni, razem dogadujecie się świetnie i umiecie współpracować. Również z Sasuke jesteście świetnie wyszkolonymi szpiegami. Dacie sobie radę - zeszła z biurka podchodząc do dużej szafy. Gabinet był w jednym kolorze, to co jedynie się wyróżniało to skórzany fotel, był zrobiony z ciemnej skóry. Po lewej stały półki, w których tylko Hokage wie co jest. Dalej było jedno krzesło. A po prawej stronie stała szafa, dalej kolejne półki, a nad nimi wisiały zdjęcia poprzednich Hokage wioski. Wzrokiem zatrzymałem się na moim ojcu. Uśmiechnąłem się do siebie.
    Hokage rzuciła kartonem, co obudziło mnie ze swoich przemyśleń. Zmierzyłem wzrokiem ją i nie wielki karton, na którym widniał napis '' TOBU''- nazwa drużyny. Nie bardzo wiedziałem co w nim się znajduje. Broń? Po kilku sekundach dowiedziałem się tego.
- To są wasze stroje. - z pudełka wyjęła poskładane rzeczy, które zostały włożone w folię, a na niej było imie każdego z nas - Składa się z czarnych spodni, bluzy i kamizelki. Do tego również czarna maska i ochraniacze na przedramię.
- Cali na czarno? - zaśmiałem się.
- Głównie powinniście działać za nocy, w drzewach będzie was trudniej zauważyć, Naruto - zaczęła masować swoje skronie. A ja po przemyśleniach zgodziłem się z nią.
- To wszystko, Naruto. Poinformuj innych. Możesz odejść. - powiedziała a ja wykonałem polecenie. Wyszedłem na korytarz, po czym uzyłem Latającego Boga Piorunów i znalazłem się w skromnym domu. Od zawsze mieszkam sam, zawsze słucham tykającego zegara, nic więcej. Robi się to monotonne i przygnębiające. Nie zastanawiając się dłużej, skierowałem się do łazienki. Zdjąłem z siebie ubranie, odkręciłem wodę i wskoczyłem pod prysznic.
    Po chwili usłyszałem dzwonek. Zakręciłem wodę. Zawinąłem swoje biodra w ręcznik.
- Już idę - krzyknąłem. Nagle  poślizgnąłem się i upadłem na tyłek. - cholera - wyszeptałem.  Spojrzałem na zegar, była 17.07. Zdziwiłem się, ktoś o tej porze. Raczej nikt nie wychodzi. Cały mokry i ociekający wodą otworzyłem drzwi. W nich stała granatowowłosa. Zmierzyła mnie, a na jej policzkach zawitał czerwony kolor. Od zakończenia wojny, czuje coś do niej. Coś dziwnego. Gdy ją widzę denerwuje się. Widziałem jak dojrzewa. Stała się pewną kobietą, ale jedynie w walce. Jej wstydliwość została do dziś. Uwielbiam to. Staliśmy się sobie bliscy.
- Hinata-chan - uśmiechnąłem się. Przełknęła głośno ślinę i na jednym wdechu powiedziała:
- Chcesz iść do baru z nami. Znaczy kazali mi po ciebie przyjść - skierowała na mnie wzrok. Wtedy spostrzegłem się, że strasznie zmalała.
- Muszę się ubrać - rzekłem - Wejdź. - przesunąłem się by mogła wejść. 
    Szybko wszedłem do sypialni. Ubrałem się w standardowy strój shinobi. Na wszelki wypadek na plecy przerzuciłem katane, do kabury włożyłem kilka kunai, na ręce założyłem również rękawiczki, odsłaniające place. Poprawiając je wszedłem do salonu. Na progu przystanąłem, zobaczyłem jak Hinata ogląda zdjęcie mojego ojca. Następnie do drobnej ręki wzięła moje zdjęcie po wojnie. Wtedy mieliśmy, nie, wiedzieliśmy, że zapanuje spokój. Przecież całe zło zostało zgładzone. Przynajmniej dopóki nie narodzi się drugi Madara.
   Bez hałaśliwie podszedłem do niej. Stanąłem za jej plecami. Patrzyłem jak kciukiem błądzi po mojej twarzy na zdjęciu. Uśmiechnąłem się. W końcu stanąłem bokiem. Hinata gdy zorientowała się, szybko położyła zdjęcie na miejsce.
- Miało być tak pięknie, nie? - powiedziałem, opierając łokieć na półce. Hyuga zawstydzona skierowała wzrok w bok - Nie za to tyle osób oddało życie. Nie za to życie oddał Neji. - Na jego imię Hinacie na chwilę pojawiły łzy w oczach.
- Masz rację. - spojrzała na mnie, ścierając samotną łze z policzka.
- Powiedz mi. Czemu chciałaś za mnie oddać życie? To we mnie celowało, a ty stanęłaś przede mną, bez zawahania. - zapytałem. Miałem nadzieję, że tym razem powie mi prawdę. Zawsze zmieniała temat. Milczała. Odwróciła wzrok i milczała. - Odpowiedz. - odsunęła się trochę ode mnie. Popatrzyła w moje oczy.
- Bo twoim przeznaczeniem nie było zginąć na wojnie - uśmiechnęła się. Wiem, że za tym kryje się coś innego.
- Neji'emu też nie.
- Nie wracajmy do tego - fałszywie uśmiechnęła się - Oddał życie z nadzieją, że powstrzymasz ich. I udało ci się. Jesteś bohaterem, który zakończył wojnę, jesteś wzorem dla każdego, Naurot-kun
- Nie byłbym nim, gdyby nie pewna osoba. - spojrzałem na swoje buty.
- Hm? Jaka? - zdziwiła się. Podniosłem wzrok na nią.
- Ty.  Kiedy byłem bliski poddaniu się i dołączeniu do Obito, ty mnie uratowałaś - na jej twrazy zawitało zdziwienie i zawstydzenie. Czułem, że nie spodziewała się tego co powiedziałem.
- Nie, ja nic nie zrobiłam  - odpowiedziała.
- Zrobiłaś, dużo. Dziękuję - odruchowo pogłaskałem ją po włosach. Spojrzeliśmy na siebie i odsunęła się ode mnie.
- Chodźmy już - zmieniając temat, wyszła z salonu. Chwilę trwałem w milczeniu. W końcu dołączyłem do granatowowłosej.
    Milcząc przemierzaliśmy puste ulice Konohy. Przypominam sobie jak jeszcze nie dawno, na ulicach biegało dużo dzieci, czy świeżo upieczeni genini, którzy gonili kota. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Do kieszeni włożyłem dłonie. Z oddali nagle dało się słyszeć, krzyk... ale radosny. Krzyk dzieci, które się bawią. Zdziwiłem się. Jedną brew podniosłem w górę.
- Słyszysz to Hinata? - zacząłem się oglądać za dźwiękiem. Nagle przed nami pojawiło się pięcioro młodych shinobi. Dwanaście, trzynaście lat. Bawiły się. Kiedy znikąd pojawiła się starszyzna przed nimi, wraz z ANBU.
- Zabrać ich - rozkazała kobieta.
- Ej! Oni się tylko bawią - podszedłem i stanąłem przed nimi.
- No tak. A powinni trenować i nie zakłócać spokoju w wiosce - podniósł głos mężczyzna.
- Ale to są dzieci! Treningi skończyły się dwie godziny temu! - krzyknąłem. Od trzech lat nie słyszałem bawiących się dzieci. Wszędzie panowała przygnębiająca cisza.
- Nie wtrącaj się Uzumaki. - spojrzała na mnie kobieta. - Zabierzcie ich i dajcie wycisk. - skierowała do ANBU, ci złapali za ramiona dzieci i zniknęli w kłębie dymu. Patrzyłem na starszyznę. Dziwię sie, że tacy ludzie mają władzę w wiosce.
- Do widzenia, Uzmaki. - odwrócili się ode mnie i odeszli. Zacisnąłem pięści, gdy poczułem ciepła dłoń na moim ramieniu.
- Chodźmy Naruto - posłuchałem jej. Po chwili byliśmy już pod barem. Przepuściłem Hinatę pierwszą i po chwili dołączyliśmy do grupy. Zająłem wolne miejsce między Ino a Shikamaru. Katanę położyłem obok siebie.
Słuchałem o czym dyskutują, ja nie miałem ochoty rozmawiać. Co chwilę zmieniali temat. Raz dyskutowali na temat wojny, później każdy pytał się Sasuke, co go skłoniło to obrony wioski. W końcu ich temat zszedł na temat tajemniczych ninjy, popijając kieliszki sake.
- E! Naruto - krzyknął Sasuke. Nie odpowiedziałem mu, czy też nie spojrzałem się na niego, gdyż jeszcze byłem zatracony w swoich myślach. Ktoś mnie szturchnął, wtedy podniosłem głowę.
- Co jest? - rzekłem.
- Chcesz - zapytał Sasuke, ukazując mi butelkę sake
- Nie. - Uchicha zmrużył oczy, następnie nalał ciecz do kieliszków.
- A ty? Co myślisz o tych shinobi? - odezwał się do mnie Kiba. - Jak ich powstrzymać. Hokage powinna coś zarządzić, czy coś - skończył łykając ciecz, po czym skrzywił twarz. Wtedy sobie przypomniałem:
- Zapomniałem! Byłem dzisiaj u Hokage.
- No i? - przerwała mi różowo włosa.
- Daj mi skończyć. - popatrzyłem na nią - Hokage powiedziała, że zakończyliśmy treningi - usłyszałem ciche krzyki radości, następnie Shikamaru znowu nalał cieczy do pustych naczyń - I utworzyła nas w grupę o nazwie TOBU. Mamy się zająć wytropieniem ich wioski, następnie zawiadomić wioskę. - wypowiedziałem się, a niektórzy ze zdziwienia zakrztusili się sake.
- Że co? My wszyscy? - odezwał się kruczowłosy, wycierając brodę z płynu.
- Tak.
- Nie jest to zbyt niebezpieczne? - oparła kocie o stół blond włosa.
- No, powiedziała, że jesteśmy dość silini by dać sobie radę - skończyłem, opierając łokcie o stół i łykając sake, które nalałem do naczynia. Poczułem jak gorzki smak spływa mi po gardle, a następnie pojawia się w nim gorąco.
- Eh.  To zbyt upierdliwe. -  rzekł Nara, następnie zapadła między nami cisza, którą przerwał członek ANBU
- Grupa TOBU. Hokage was wzywa. - z pod maski wydobył się damski głos. Spojrzeliśmy na kobietę. Następnie wstaliśmy i skierowaliśmy się do gabinetu.
    Razem weszliśmy do pokoju. Za biurkiem siedziała Tsunade-sama. Obok niej stała Shizune. Nie wyglądały na szczęśliwe, a w powietrzu wysiał smutek.
- Witajcie. - spojrzała na nas. Zmierzyła wzrokiem i - Nie wiem od czego zacząć - rzekła.
- Co się stało, Hokage? - odezwał się Sai, który dotychczas siedział cicho. Babunia-Tsunade wzięła głęboki wdech. Dłonią przetarła spocone czoło.
- Kazekage poległ.

________________________________________________________

* -  Tokushu butai - po japońsku to Jednostka Specjalna. Z tych dwóch wyrazów wzięłam pierwsze dwie literki i połączyłam, w taki sposób powstało ''TOBU'' xd

Od Autorki: Więc za nami już rozdział pierwszy. Mam nadzieje że wam się spodobał ^_^ Dodałam go szybko, tak wiem, ale myśle, że się ucieszycie niż pogniewacie :D Powoli historia się rozkręca. I to chyba na tylee... a i piszcie komentarze jakie ''wrażenia'' po przeczytaniu :) xd
W następnym rozdziale:  Rzuciłem się na dwóch shinobi. Podszedłem do nich, wyciągając katanę. Ponownie wszedłem w tryb mędrca.
- Nie dacie nam rady! - powiedział i zaśmiał się jeden z nich. Przypatrzyłem się im. Czarne kominiarki idealnie maskowały ich twarze. Na czole mieli opaskę z trójkątem. Nowa wioska?
- Żebyście nie byli zaskoczeni - uśmiechnąłem się i ruszyłem.


Pozdrawiam Melanie :)

piątek, 22 sierpnia 2014

Prolog

Od zakończenia wojny minęło pięc lat. Po zwycięstwie nastał pokój. Wioski cieszyły się spokojem, błogością. Zaczęły strasznie szybko rozwijać się. Lecz nie na długo. Wymarzony pokój nie trwał długo.
  Trzy lata temu zaczęły pustoszeć wioski, ludzie którzy w nich mieszkali zostali wyrżnięci jak zwierzęta. Kiedy przyjeżdżaliśmy na miejsce, nie leżało tam ani jedno ciało. W powietrzu unosił się jedynie zapach śmierci.
   Nikt nie wie jak, nikt nie wie skąd przybyli, czy gdzie znajduje się wioska tajemniczych shinobi.
  Od trzech lat wioska zmieniła się. Shinobi zostają wysyłani na specjalne treningi. Hokage jak i pozostałe Nacje zarządziły Stan Najwyższej Gotowości.  Bariera obronna, została bardziej wzmocniona. Mieszkańcy wyjechali z rozkazu Hokage w bezpieczne miejsce, zostawiając swoje dzieci, które nadają sie na shinobi. Wioska opostoszała. Ulice które niegdyś były przepełnione ludźmi, radością, stały się szare, puste.  Podobnie jak resztę wielkich nacji. Babunia Tsunade jeszcze bardziej pogrążyła się w alkoholu, i przez to słucha starszyzny.
   Poległy już dwie nacje, Wioska Ukryta w Mgle i Wioska ukrytej Skały, nawet Kage tych wiosek, zginęli. Tylko garstka uratowanych skierowali się do nas, teraz mieszkają z nami w wiosce. Jednak tylko nie wielu. Żyjemy w strachu. Czekamy, aż nastąpi nasza kolej, aż w końcu zaatakują moją wioskę by przestała istnieć.
   My ninja z Liścia żyjemy tym by dorównać wrogowi, znaleźć na ich temat informacje i zgładzić.                                                     
   Nie możemy kochać, współczuć. Starszyzna uczy nas zabijać przyjaciół gdy nie będzie zdatny do walki, nawet Hokage zgodziła się z tym. To nie dorzeczne. Nic nie jest takie jak dawniej. I nigdy nie będzie. Nikt nie może ich pokonać. Są zbyt szybcy, nieprzewidywalni, nieśmiertelni.
  Nazywam się Naruto Uzumaki, mam 21 lat i opowiem wam historię, w której mimo całego zła, istnieje braterstwo, miłość, gdzie przyjaciele są dla siebie zbyt lojalni by zabić drugiego.
__________________________________________________

Od Autorki: Witam na moim blogu :) Prolog nie był długi, ale mam nadzieję, że spodobało wam się i będziecie czekać na rozdział pierwszy. Więc tak. Notki będą pojawiać się nieregularnie. Ale am w planach dodawać je dość systematycznie. Co najmniej jeden na dwa tygodnie :)
W następnym rozdziale: 
- Miało być tak pięknie, nie? - powiedziałem, opierając łokieć na półce. Hyuga zawstydzona skierowała wzrok w bok - Nie za to tyle osób oddało życie. Nie za to życie oddał Neji. - Na jego imię Hinacie na chwilę pojawiły łzy w oczach.
- Masz rację. - spojrzała na mnie, scierając samotną łze z policzka.
- Powiedz mi. Czemu chciałaś za mnie oddać życie? To we mnie celowało, a ty stanęłaś przede mną, bez zawachania. - zapytałem. Miałem nadzieję, że tym razem powie mi prawdę. Zawsze zmieniała temat. Milczała. Odwórciła wzrok i milaczała. - Odpowiedz. - odsunęła się trochę ode mnie. Popatrzyła w moje oczy.


Pozdrawiam Melanie :)